Nocne niebo nad Grądami

Jak napisał kiedyś Seneka, czas teraźniejszy jest bardzo krótki – tak bardzo, że niektórym wydaje się niczym, zawsze bowiem znajduje się w ruchu, płynie i przepada; Czas przestaje istnieć, zanim jeszcze nadszedł, i nie znosi spoczynku, podobnie jak świat albo gwiazdy, którym nieustanny ruch nigdy nie pozwala pozostać w tym samym miejscu. Tylko więc ludzi zajętych dotyczy czas teraźniejszy, który jest tak krótki, że nie da się pochwycić, i właśnie on tym ludziom zaprzątniętym wielu sprawami uchodzi niepostrzeżenie.
I trudno się z tym nie zgodzić.

Minęły nam kolejne Święta, mamy Nowy Rok. Życie toczy się niepostrzeżenie dalej i niezwykle ciekawie. Ze stolicy dobiegają kwiki dorzynanej demokracji... Jest, jak jest..., i oby nie było gorzej.

Już bardzo dawno nie zamieszczałem wieści ze sfer niebieskich. Tam przynajmniej nie grozi tak gwałtownymi zmianami. No chyba, że trzaśnie Betelgeza, cudownie jaśniejąca złotym blaskiem w Orionie.
Wczoraj, korzystając z doskonałej widoczności, pomimo siarczystego mrozu wykonałem kilka ciekawych ujęć naszego grądeckiego nieba. Zresztą wyjątkowo pięknego i upstrzonego tysiącami gwiazd... Podobno, tzw. gołym okiem można dopatrzeć się nawet do 6000 gwiazd. A i to w wieku 12-14 lat. Później jest już tylko gorzej i mniej...




Na początek sfotografowałem wspomnianego Oriona, przepasanego efektownym pasem z trzech jasnych gwiazd. W mitologii greckiej Orion był myśliwym i posiadał umiejętność chodzenia po wodzie. Zakochany był też w Plejadach, które nieustannie goni na niebie. Plejady to ten "mini wóz" na prawo od niego. Pomimo, że ciągle przechwalał się, że jest tak sprytny i silny, że może zabić każde stworzenie, zginął ukąszony przez maleńkiego, niepozornego skorpiona. Z tego względu oba gwiazdozbiory od tej pory znajdują się na przeciwnych stronach nieboskłonu.
Orion ma też swojego psa, Syriusza, który jest najjaśniejszą gwiazdą nocnego nieba i stanowi część konstelacji Wielkiego Psa. To właśnie ta gwiazda świeci jako pierwsza w Wigilię Bożego Narodzenia.


I tylko ta złota Betelgeza tkwiąca w prawym ramieniu Oriona, tym trzymającym miecz!
Odległa od nas na 430 lat świetlnych, jest ponad tysiąc razy większa od Słońca. Gdyby znajdowała się na miejscu Słońca, to wypełniałaby Układ Słoneczny aż do orbity Jowisza. Astronomowie przewidują, że gwiazda ta, znajduje się przy końcu swojego życia i w stosunkowo niedalekiej przyszłości (oczywiście, że w skali astronomicznej) wybuchnie jako supernowa, osiągając wówczas jasność nawet większą od jasności Księżyca. Nie można wykluczyć, że już to kiedyś zrobiła i tylko światło z rozbłysku po jej wybuchu, jeszcze do nas nie dotarło. Może też być tak, że już urodzili się ludzie, którzy będą podziwiać noce, rozświetlone blaskiem tego kosmicznego kataklizmu!
I jeszcze jedna ciekawostka. Tuż pod pasem Oriona, tuż za gwiazdami tworzącymi słynną pochwę na miecz Oriona, widoczny jest jeden z najpopularniejszych obiektów astronomicznych, Wielka Mgławica w Orionie (M42). Już przez małą lornetkę widać jej szczegóły. To drugie zdjęcie, nie jest mojego autorstwa. Wykonano je przy pomocy teleskopu.


Kolejne ujęcie pochodzi z przeciwległej strony nieba. Na północnym zachodzie nieboskłonu ukazuje swój majestat miliardów gwiazd nasza Droga Mleczna, chociaż bardziej właściwie to należałoby powiedzieć, że widzimy najbliższy nam jej fragment, określany nazwą Ramienia Oriona, będącego odnogą jeszcze większego Ramienia Perseusza, w naszej galaktyce.


Najbliższą nam galaktyką podobną do Drogi Mlecznej jest Galaktyka Andromedy (M31). To ta rozmazana kropeczka nad literką "m". Na zdjęciu świeci tylko jej jądro, z podobną jak w naszej Drodze Mlecznej, otoczoną rozżarzoną materią czarną dziurą. Na jej tle widoczne jest charakterystyczne "W" Kasjopei. Mityczna Kasjopeja, kojarzona jest zazwyczaj z gwiazdozbiorem Kasjopei. W mitologii była żoną króla Etiopii, Cefeusza i matką Andromedy. Była też bardzo piękna i niezwykle próżna oraz zarozumiała. To dlatego Bogowie  przemienili ją po śmierci w gwiazdozbiór nieba północnego. Rzeczywiście, to jeden z najładniejszych gwiazdozbiorów naszego nieba.
A dla nocnych marków wyjątkowa okazja! Nad samym ranem można dojrzeć na wschodzie, tuż nad Arkturem, odlatującą gdzieś w czarną dal, i to już na zawsze (przy najmniej dla nas), kometę z dwoma warkoczami! o nazwie C/2013 US10 (Catalina). Pod koniec stycznia będzie jeszcze widoczna około godzin 23-24-tej, tuż pod końcem "dyszla" z Wielkiego Wozu w gwiazdozbiorze Wielkiej Niedźwiedzicy.

Nie bójcie się wyjść na zewnątrz, w taki mróz, żeby pooglądać grądeckie niebo. Jest ono wyjątkowe!
Rzadko się zdarza tak mało zanieczyszczone światłem miejsce.
A i szkoda naszego czasu oraz życia, żeby ślęcząc przed ekranem komputera czy telewizora, przepuścić przez palce swoje życie, nic w zasadzie nie robiąc dla samego siebie.

Najkrótsze i najbardziej niespokojne jest życie tych, którzy zapominają o przeszłości, lekceważąc teraźniejszość, lękają się przyszłości. Kiedy dochodzą do kresu, zbyt późno pojmują, nieszczęśni, że byli tak długo zajęci niczego nie robiąc. A to napisał kiedyś mądry Seneka.

Komentarze

Popularne posty