Nowa sąsiadka - kuna leśna
Wczoraj wieczorem, kiedy zasiadałem po kolacji do lektury książki, uwagę moją zwróciły dziwne odgłosy, przypominające tupanie, skrobanie, szuranie po czymś chropowatym. Dość, że na tyle nietypowe, żeby postanowić ruszyć swój majestat z fotela, wyjść przed dom z latarką w ręku i poszukać przyczyny tego nietypowego hałasu. Dodam jeszcze, że mieszkam w bardzo spokojnej i niezwykle cichej okolicy. Praktycznie, to tylko szum pobliskich sosen i świerków towarzyszą mi na co dzień. Jedynymi innymi, dość głośnymi dźwiękami jakie dochodzą do moich uszu są najczęściej świergot sikorek, srok, sójek i innej ptasiej drobnicy, jaka zamieszkują mój okoliczny las. A tu masz babo placek! Ktoś naruszył mój mir domowy! I to na tyle skutecznie, że sam zareagowałem.
Dochodzące dudnienie było na tyle głośne, że wszystkie moje oba koty oraz dzielny owczarek niemiecki Hans Kloss podnieśli głowy i zaczęli z niepokojem nasłuchiwać tych nietypowych odgłosów.
I co się okazało?
Przyczyna hałasu była wręcz prozaiczna. Na obudowie kasety z roletą okienną, siedziała sobie kuna. Po bliższych (przy pomocy latarki i lornetki) oględzinach, ustaliłem, że w moje domowe pielesze zawitała kuna leśna vel tumak (martes martes). Była piękna, ślicznie wybarwiona, z efektownym, puszystym, ciemnobrunatnym ogonem. A tutaj dwie fotki mojego wieczornego gościa zrobione telefonem komórkowym.
Dla mnie samego, jeszcze do niedawna typowego mieszczucha, było to całkiem ciekawe i przyjemne przeżycie. Ale dopiero rzut oka do internetu i zapoznanie się z tzw. "problemem" kuny w środowisku człowieka, ustawiło mnie w trochę ambiwalentnej pozycji. Bo zwierzątko to jest faktycznie bardzo ładne. Mieszka w swoim leśnym środowisku, i tak naprawdę to ja mam dom w lesie i mieszkam na jego terenie a nie odwrotnie. No i dowiedziałem się jeszcze jakie mogą z takiego wspólnego pomieszkiwania wyniknąć nie najciekawsze konsekwencje, przynajmniej dla mnie.
Jak wyczytałem w internecie, w Polsce spotkać można dwa gatunki kun - kunę leśną (Martes martes), nazywaną także tumakiem oraz kunę domową (Martes foina), czyli inaczej kamionkę. Oba gatunki są do siebie bardzo podobne - długość ich ciała wynosi ok. 42-59 cm, a długość ogona 16-32 cm. Samce są zwykle większe od samic. Kuny mają proporcjonalną sylwetkę, niewielką głowę, wydłużony tułów i puszysty długi ogon. Są brązowo ubarwione z kontrastową, jasną plamą na szyi i piersi. Ta plama stanowi ważną cechę, po której można odróżnić kamionkę od tumaka. U kuny leśnej żółta lub pomarańczowa plama sierści, w kształcie śliniaczka, kończy się gdzieś na wysokości piersi natomiast u kuny domowej plama jest biała i rozwidla się aż na przednie łapy. Ponadto pierwsza ma nosek barwy czarnej, druga cielistej. I tyle powinno wystarczyć. I tak to jest zbyt szybkie i płochliwe stworzenie, aby móc jemu się dokładniej przyjrzeć.
Co warto jeszcze o nich wiedzieć? Obie kuny są zwierzętami łownymi, poluje się na nie od 1 września do 31 marca, a na terenach obwodów łowieckich, na których występuje głuszec lub cietrzew - przez cały rok. W związku z tym, że obie kuny są gatunkami łownymi zabronione jest osobom, które nie są myśliwymi polowanie na nie i zabijanie. Niedozwolone jest też ich odławiane i przetrzymywanie bez specjalnego zezwolenia.
Kuny są w zasadzie wszystkożerne. Zjadają głównie drobne gryzonie (norniki, nornice, myszy, szczury), ale także ptaki i ich jaja, gady, płazy, owady, padlinę, owoce i rośliny. Zimą i wiosną w ich diecie przeważa pokarm zwierzęcy, natomiast latem i jesienią rośliny, głównie różnorodne owoce.
Ale jest też jedno ale. Kuny stały się zwierzętami mocno zsynantropizowanymi, czyli potrafiącymi mieszkać w pobliżu i korzystać z bliskości człowieka, na co wskazuje jej druga nazwa (kuna domowa). Tam, gdzie występuje dużo gryzoni, myszy i szczurów, obecność kuny jest bardzo pożądana, jest ona zwykle bardziej skuteczna od kota. Są jednak pewne uciążliwości związane z jej sąsiedztwem. O jej złej stronie nie będę się rozpisywał, bo mój domowy "Greenpeace" by mnie zaraz zakrzyczał, więc tylko będzie pozytywnie.
Ale jako racjonalista muszę przedsięwziąć jakieś środki profilaktyczne, w końcu idzie zima, a teraz jest ich okres godowy, więc mogę się spodziewać po sąsiedzku całej rodziny. Więc, co robić?
Aby pozbyć się kuny z domu, nie ma sensu zabijać niepożądanego lokatora (jest to zresztą zabronione prawem), gdyż opustoszałe terytorium zostanie szybko odkryte przez inną kunę, a ślady zapachowe pozostawione przez "naszą" pierwszą sąsiadkę, wskażą intruzowi wszelkie dogodne przejścia i ukrycia w naszym domu. W kilka tygodni można się spodziewać kolejnego zasiedlenia. Zatem, chyba jedynym skutecznym sposobem jest porządne uszczelnienie mojego budynku mieszkalnego. Przeszukanie strychu czy poddasza i ewentualne zamknięcie potencjalnych dróg wejścia.
Poniżej, dla porównania zamieściłem zdjęcie kuny domowej, tzw. kamionki.
W przeciwnym wypadku co mnie może czekać? Jak wyczytałem na stronie "WILKA", najpierw, kuna umości sobie gdzieś gniazdo dla swoich młodych np. kawałkami wełny mineralnej ocieplającej strop. Potem będzie bawić się hałaśliwie z młodymi albo upiornie pokrzykiwać podczas kolejnych godów. Podobno na takie zachowania skarżą się właściciele, szczególnie nowych domów, którzy nie przywykli do sąsiedztwa dzikich zwierząt. A ja do takich się jeszcze chyba zaliczam.
Ale trzeba też pamiętać, że nie tylko mi, do niedawna mieszczuchowi "grozi" współistnienie z tą piękną lokatorką. Starszym mieszkańcom wsi także.
Kuny, a przede wszystkim kuna domowa, mogą też lokalnie powodować szkody wśród zwierząt gospodarskich. Ich ofiarami może być drób, gołębie, króliki. Na przykład, taka kuna domowa po dostaniu się do kurnika może zabić wszystkie znajdujące się tam kury, choć dla nasycenia głodu wystarczyłaby jedna. Nie jest to przejaw szczególnej krwiożerczości, lecz efekt instynktownej pogoni za każdą uciekającą zdobyczą. A zabić jej nie wolno. Zresztą nie warto... bo przyjdzie następna.
I jeszcze jedno. Nie wolno prac uszczelniających robić za dnia, bo uwięzimy kunę i skażemy ją na powolną śmierć głodową, a domowników na bardzo przykre dźwięki i zapachy (umierająca kuna schowa się w najmniej dostępny zakątek domu). Z tych samych powodów nie wolno też zatykać otworów, jeśli wiemy, że nasza kuna ma młode, które jeszcze nie wychodzą na polowanie. Trzeba cierpliwie poczekać aż młode dorosną. Po zatkaniu otworów należy regularnie sprawdzać, czy nie ma tam nowych szczelin, bo kuna może starać się odzyskać dostęp do utraconego schronienia.
Podsumowując. Jest to samo życie, jak to na wsi. Trzeba to to po prostu tolerować i być trochę sprytniejszym od niego.
I tyle.
I tyle.
Źródła: w większości korzystałem z materiałów Stowarzyszenia dla Natury "WILK" - http://www.polskiwilk.org.pl/ oraz Polskiego Towarzystwa Ochrony Przyrody „Salamandra” - http://magazyn.salamandra.org.pl/
Fotografie kuny leśnej są autorstwa: Iain H Leach Bird & Wildlife Photography
Kuna najbardziej uciążliwa jest na dachu. Potrafi zrobić niezły raban. U mnie powygryzała kable i odcięła nam dostęp do internetu. Nie jest łatwo ją odstraszyć, jak już się jej spodoba dane otoczenie. Tutaj jest trochę wskazówek jak pozbyć się kuny z otoczenia: http://budujesz.info/artykul/jak-pozbyc-sie-kuny-domowej-najlepsze-sposoby-na-kuny,1395.html
OdpowiedzUsuńO ciekawie
OdpowiedzUsuńZwierzątka bardzo fajne, ale niestety potrafią narobić szkód i doskonale o tym wiem, bo przegryzione kable w aucie były nie raz. Na szczęście już znalazłem na to sposób i z oferta https://tatarek.com.pl/odstraszacze wybrałem odstraszacze ultradźwiękowe, które powinny mi pomóc. Oczywiście to humanitarny sposób, aby odstraszyć kuny i nie dzieje się im krzywda.
OdpowiedzUsuń