Kopernik nie była kobietą! Kopernik był facetem, i to jakim!

Być może mam zbyt dużą wyobraźnię, ale takie skojarzenie przyszło mi do głowy kiedy zacząłem pisać niniejszy wpis i zastanawiałem się jaki nadać jemu tytuł. A wszystko z powodu tego, że grubo ponad ćwierć wieku temu, w prześwietnej polskiej komedii filmowej "Seksmisja" padły słowa, że "Kopernik była kobietą, ... i Maria Curie też". No, właśnie. I przeszły sobie te słowa do historii, tak jak Mikołaj Kopernik.



A wszystko przez to, że byłem świadkiem niezwykłego wydarzenia, w którym pokazano dowody na znalezienie szczątków wielkiego Polskiego uczonego i potwierdzenie, że był on jednak facetem i to błękitnookim. Ale od początku...

W dniu wczorajszym uczestniczyłem w prawdziwej uczcie duchowej i naukowej, tj. Konferencji "Kopernik na Ziemi Lubawskiej" zorganizowanej przez Fundację Nicolaus Copernicus, a w zasadzie to przez jej szefa Roberta Szaja, wyjątkowego człowieka. 

Pominę w tym miejscu część oficjalną z obecnymi nań oficjelami i sponsorami imprezy, bo o tym można się dowiedzieć z mediów, lecz skoncentruję się na meritum, czyli na wyjątkowo interesującej treści popularno-naukowej tego spotkania.

Bo zbiór zaproszonych gwiazd naukowych był doprawdy imponujący. 
Rozpoczął sam Jerzy Sikorski, doktor nauk historycznych i chyba największy znawca życia Kopernika. Mediewista, specjalizujący się w historii Pomorza i badaniu życia i dzieł Mikołaja Kopernika. Pracownik urzędu ochrony zabytków w Olsztynie. To właśnie Jego badania doprowadziły do odnalezienia miejsca pochówku Kopernika we Fromborku i odkrycia we wskazanym przez niego miejscu, szczątków kostnych astronoma. Późniejsze badania antropologiczne czaszki, dokonane przez prof. Karola Piaseckiego, przyniosły potwierdzenie, iż jest to czaszka mężczyzny zmarłego w wieku starczym (Kopernik zmarł w wieku 70 lat i jako jedyny kanonik w takim właśnie wieku został pochowany przy wskazanym ołtarzu). 
A to był dopiero początek wspaniałych opowieści kolejnych prelegentów o wielkim astronomie.
Dalej, dr Sikorski snuł jeszcze niesamowite rozważania jak to pewien młody matematyk z Wittembergii, Jerzy Joachim Retyk, który wiosną 1539 roku dotarł do Fromborka i później, od końca czerwca do połowy września tego samego roku, razem z Kopernikiem spędzili te letnie tygodnie w Lubawie "na zaszczytne zaproszenie wielce czcigodnego Pana Tiedemana Giesego, biskupa chełmińskiego". To wtedy miała zapaść ostateczna decyzja o druku De revolutionibus, bo wielki astronom miał ciągłe obawy przed publikacją i ogłoszeniem swojej teorii heliocentrycznej. Tak więc to Lubawa, a to tylko rzut beretem od naszych Grądów, mogła przyczynić się do ogłoszenia teorii, która wstrząsnęła fundamentem ówczesnej astronomii, nauki i filozofii.

Następnie wystąpił historyk prof. dr hab. Jarosław Włodarczyk. Niezwykły gawędziarz, który pięknie opowiedział o bezpośrednich rezultatach pobytu Retyka w Lubawie, w postaci napisania pod okiem Kopernika, ówczesnego bestsellera Narratio Prima, czyli Relacji pierwszej z ksiąg o obrotach Mikołaja Kopernika. Bo trzeba wiedzieć, że praca Kopernika napisana została wybitnie naukowym językiem i publikacja Retyka, która ją poprzedziła miała za zadanie w prosty, niematematyczny sposób zapoznać świat z systemem heliocentrycznym. A więc znów Lubawa! Co za miasto!

A potem? 
Potem był dr hab. Stanisław Bajtlik z Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika w Warszawie, który omówił Zasadę kopernikańską w kontekście współczesnej kosmologii. Zaczął całkiem niewinnie... Od częstości występowania wyrażenia Kopernik. 


A potem to już był tylko naukowy hardcore. Isaac Newton, Albert Einstein, Edwin Hubble, Harlow Shapley i Heber Curtis i ich wielka debata z 1920 roku, no i Herman Bondi z koncepcją Zasady kopernikańskiej. Bo jak powiedział Pan doktor, "trzeba pamiętać, że nasz wielki astronom zasłużył na pamięć czymś znacznie głębszym niż samo odkrycie ruchu Ziemi. Esencją jego dokonania jest tzw. zasada kopernikańska, która jest używana także w odległych od astronomii dziedzinach. Mówi ona nie tylko, że Ziemia nie leży w centrum Wszechświata, ale że każdy (hipotetyczny) obserwator badający Kosmos z dowolnego miejsca, otrzyma (średnio biorąc) takie same wyniki obserwacji. Innymi słowy, Wszechświat wykazuje niezwykłe własności symetrii: oglądany z każdego miejsca i w każdym kierunku jest (w przybliżeniu) taki sam. W zasadzie kopernikańskiej chodzi o własności uśrednione po odpowiednio wielkich obszarach Kosmosu. Gdybyśmy podzielili cały Wszechświat na wielkie komórki o rozmiarach wielu milionów lat świetlnych (a takich komórek w obserwowalnej części Wszechświata wciąż byłoby koło miliarda), to w każdej komórce znaleźlibyśmy podobną ilość materii, podobny jej skład chemiczny (takie same pierwiastki, występujące w takich samych ilościach), wyznaczylibyśmy podobną temperaturę. Tak samo jest, gdy patrzymy w głąb Wszechświata w różnych kierunkach - w każdym z nich Kosmos wygląda podobnie".


I dalej dr Bajtlik opowiadał tak:
"Okazuje się, że nie tylko ilość i rodzaj materii dla każdego obserwatora są takie same, ale że widzi on takie same prawa przyrody i tu, i tam, i teraz, i w przeszłości. Zasada kopernikańska znajduje znakomite potwierdzenie. Jeśli uznamy zasadę kopernikańską za największe, uniwersalne, trwałe dokonanie Kopernika, to trzeba pamiętać, że paradoksalnie Kopernik nigdy jej nie sformułował i że dochodzenie do niej trwało jeszcze czterysta lat po nim! Ziemia Kopernika wprawdzie krążyła wokół Słońca, a nie spoczywała w środku Wszechświata, ale cały system "sfer niebieskich" był skończony, zamknięty w najodleglejszej "sferze gwiazd stałych". Co jest poza "sferą gwiazd stałych" i czy ona sama się porusza, a jeśli, to względem czego? To pytanie dręczyło filozofów i astronomów przez wieki".
I jeszcze jedna perełka od Pana doktora:
"Innym zaskakującym zastosowaniem bardzo uogólnionej zasady kopernikańskiej jest słynny "problem niemieckich czołgów". Dane pochodzące z klasycznego wywiadu sugerowały, że w okresie od czerwca 1940 roku do września 1942 roku Niemcy produkowały około 1400 czołgów typu Pantera. Tymczasem angielscy matematycy, analizując numery seryjne znajdowane na zniszczonych lub zdobytych niemieckich czołgach (zwłaszcza numery na skrzyniach biegów), stosując metody statystyczne i kopernikańskie założenie, że żaden czołg nie jest wyróżniony, że uzyskane numery seryjne stanowią losową próbkę spośród wszystkich nadanych w produkcji, doszli do wniosku, iż czołgów produkowano ok. 256 miesięcznie. Na podstawie zdobytych dokumentów po wojnie okazało się, że rzeczywista liczba wynosiła 255. 
Zasada kopernikańska jest niezwykle potężnym narzędziem naukowym. W skrócie, mówi nie tylko, że my nie żyjemy w wyróżnionej części Wszechświata, ale że żadna część nie jest w żaden sposób wyróżniona. Że tu i teraz jest tak samo jak tam i teraz. Że tu kiedyś było tak samo jak tam kiedyś. Przeszłość odległego miejsca w Kosmosie, oglądana przez potężne teleskopy, jest taka sama jak nasza przeszłość".
Pozwoliłem sobie na tak znaczący cytat z wykładu Pana dr Bajtlika, ponieważ według mnie był on najbardziej umocowany we współczesności i dzisiejszej nauce. A poza tym, tak prywatnie, jestem jego fanem. Uwielbiam oglądać i czytać wykłady doktora zamieszczone w internecie o astronomii i kosmologii. Są porywające i bardzo mądre. Bo rzadko się zdarza, żeby uczony potrafił tak prosto opowiadać o tak trudnych zagadnieniach.

Ale co było jeszcze? 
Na deser wystąpili Panowie Szymon Drej z Muzeum Bitwy pod Grunwaldem z niezwykłym wykładem o kuchni z czasów Kopernika. Oj trzeba było mieć wtedy żołądki ... z żelaza, i prof. UMK dr hab. Maciej Mikołajewski, bohater moich wcześniejszych wpisów. Tym razem opowiadał o historii czasopisma Urania.


I jeszcze na zakończenie wędrówki po meandrach historii nauki a w zasadzie to dokończeniu poszukiwań szczątków wielkiego Polskiego astronoma słów kilka o pokazanym na konferencji arcyciekawym dokumencie filmowym. 
Był to film Michała Juszczakiewicza pod tytułem "Tajemnica grobu Kopernika".
W części wstępnej filmu pokazano opisane już na wstępie wpisu, problemy z odszukaniem prawdopodobnego miejsca pochówku, i później pobraniu z wytypowanej czaszki, zęba dla celów identyfikacyjnych badań genetycznych.
Oczywiście, poprzedziły je odpowiednie badania identyfikacyjne w Centralnym Laboratorium Kryminalistycznym Komendy Głównej Policji w Warszawie, w których dokonano komputerowej rekonstrukcji wyglądu twarzy Kopernika. Rekonstrukcja ujawniła charakterystyczne cechy wizerunku, znane z zachowanych portretów astronoma, zwłaszcza duży, orli nos, na dodatek skrzywiony w lewo wskutek urazu kostnego, potwierdzonego wcześniej przez antropologów. Portret ten opracował mój kolega, aktualnie już podinsp. Darek Zajdel z CLK KGP w Warszawie. 

Potwierdzono w badaniach DNA, że szczątki pochodzą od mężczyzny o niebieskich tęczówkach!
W 2006 roku prof. Göran Henriksson, pracownik Wydziału Fizyki i Astronomii Uniwersytetu w Uppsali, zainspirowany przez prof. Jerzego Gąssowskiego badaniami szczątków kostnych Kopernika, odszukał w jednym z dzieł posiadanych przez Kopernika (księgozbiór Kopernika znajduje się w zbiorach tamtejszej biblioteki, jako łup Szwedów po Potopie w XVI wieku) 10 włosów, które przypuszczalnie należały do astronoma. Badaniem DNA wyodrębnionego z włosów zajęła się prof. Marie Allen. Osiągnięte przez siebie wyniki skonfrontowała z analogicznymi badaniami DNA, na podstawie próbek pobranych z zęba i szczątków kostnych nieboszczyka, które przeprowadzili, niezależnie od siebie, dr hab. Wojciech Branicki w Zakładzie Genetyki Ewolucjonizmu Instytutu Zoologii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie oraz prof. Wiesław Bogdanowicz w Instytucie Zoologii PAN w Warszawie. Rezultat był jednoznaczny: odkryte w katedrze fromborskiej szczątki kostne należą do Mikołaja Kopernika. 
Dla ciekawskich proponuję przejrzenie interesującej dokumentacji zamieszczonej pod tym adresem: BADANIA.
I tyle. Skoro więc nauka potwierdziła, że mamy do czynienia ze szczątkami Kopernika, 21 maja 2010 roku odbył się we Fromborku powtórny pochówek. 
Tak więc tutaj dotarliśmy w zasadzie do końca opowiadania. Chociaż narzuca się pewna smutna refleksja. Dlaczego pochówek był taki skromny? Dlaczego w badaniach nie było praktycznie sponsorów? Ani ORLEN, ani dostojna PAN czy TVP nie chciały zasilić funduszu badawczego ekipy szukającej szczątków Mikołaja Kopernika. Czyżby dlatego, że nie był piłkarzem, a może kiepsko grał na flecie albo słabo się modlił. Już wiem. Nie był celebrytą! Nie można byłoby nadawać wtedy reklam...
To smutne, że dopiero pewien Japończyk, dyrektor z amerykańskiego CitiBank-u w Nowym Yorku, zasilił fundusz badań nad DNA szczątków, tylko dlatego, że interesowało to Jego żonę! 

Szkoda, że nie potrafimy docenić tego co już mamy...
A Konferencja? Super! Brak mi słów uznania dla organizatora i uczestników. Mam tylko nadzieję, że tak jak to zapowiedziano, że za rok znowu się odbędzie... i to w Rybnie.

Bibliografia:
Jak Kopernik pomógł policzyć niemieckie czołgi - Stanisław Bajtlik, astrofizyk, Centrum Astronomiczne im. Mikołaja Kopernika PAN w Warszawie. 20.02.2013r.

Komentarze

Popularne posty